Pokazywanie postów oznaczonych etykietą #digitaledu. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą #digitaledu. Pokaż wszystkie posty

2016-05-30

British English vs American English

Najczęściej zadawane pytanie? Moi kursanci zawsze, prędzej czy później, zadają to pytanie... Jaka jest różnica między British English a American English? I czy to jest wciąż jeden język? Już George Bernard Shaw stwierdził że: 

"England and America are two countries divided by a common language".

Rozdzieleni przez... wspólny język. Tak, najprościej, można wytłumaczyć, za pomocą oksymoronu, różnicę pomiędzy odmianą brytyjską a amerykańską. Oczywiście, my uczymy się, i uczymy innych, języka angielskiego, którym posługują się Brytyjczycy  (warto zobaczyć w linku materiał Stephena Harrisona o podstawowych różnicach między dwoma odmianami języka angielskiego). Trudno jednak, przy tak częstych podróżach po świecie, nie zauważyć różnic słownikowych. Oto kilka z nich:



I kto jest za nie odpowiedzialny? Nikt inny, tylko sławny reformator, Noah Webster, autor słownika "An American Dictionary of the English Language", po raz pierwszy wydanego w 1828 r. w Stanach Zjednoczonych (pierwsza wersja ukazała się w 1806 r. jako "A Compendiuos Dictionary of the English Language"). Natomiast jego podręcznik, popularnie nazywany "Blue-Backed Speller" od koloru niebieskiej okładki, stał się obowiązującym do dziś kanonem językowym dla amerykańskich szkół. To także Webster spopularyzował konkurs "Spelling Bee", czyli najsławniejsze "dyktanda" ze słuchu, gdzie uczniowie, stojąc przed publicznością, literują trudne słowa. W tym roku w National Spelling Bee  ogłoszono dwóch zwycięzców (to już trzeci raz w historii konkursu, gdy nagroda jest dzielona między dwóch uczniów). 

Dlaczego Noah Webster zreformował język angielski? Odpowiedź jest dosyć... prosta. Nowy, dynamicznie rozwijający się kraj, potrzebował języka dopasowanego do nowej rzeczywistości. Języka uwolnionego od... brytyjskiej przeszłości. Języka odpowiedniego dla nowego, amerykańskiego obywatela. Języka... narodowego wreszcie. Webster zaproponował więc uproszczenie reguł pisowni, wymowy i gramatyki. Stąd też zamiast słowa "colour" pojawiło się słowo "color", a w miejsce "traveller" wprowadził słowo "traveler". Pojawiły się też nowe słowa, tj. "skunk" czy "squash", których nie można było znaleźć w brytyjskich słownikach. I w ten sposób, upraszczając pisownię i wymowę, przyczynił się do rozwoju amerykańskiej odmiany języka angielskiego... Dziś już ponad 4.000 słów dzieli obydwa języki... lub, jak kto woli, jeden język angielski...

2016-04-10

The calm before the storm

Cisza przed burzą... Tak zwykle mówimy, gdy mamy przeczucie, że coś się wydarzy. Zawsze najpierw przychodzi mi na myśl Szekspirowska "Burza" (nie szukajcie jednak tego polskiego słowa w oryginalnym tytule: "The Tempest") ... To takie małe "skrzywienie" literackie bardzo, ale to bardzo zakochanej w literaturze angielskiej, lektorki. To właśnie od Szekspira, i nie będę tu oryginalna, zaczęła się moja podróż w czasie i przestrzeni z językiem angielskim. Tak swoją drogą, już ponad miliard osób na świecie uczy się języka angielskiego, więc... sam Szekspir, a raczej jego twórczość,  jest też świetnym przykładem na to, jak skutecznie, i przez wieki, można promować język angielski. Ale, na samym początku, lata świetlne przed moim poznaniem dzieł sławnego dramaturga, były angielskie piosenki... I kilkanaście  pierwszych lekcji w Miejskim Domu Kultury w grupie dla dzieci klas 3., gdzie poznałam melodię języka i... odmianę czasownika "to be". Okazuje się, że te z pozoru odległe od siebie w czasie zdarzenia, mają jednak wspólny mianownik... I jest nim, a jakże, język angielski. Od nauki podstaw i odmiany czasownika już jest tylko krok... milowy (choć nie chodzimy po Stumilowym Lesie w stumilowych butach) do czytania w oryginale Szekspira.:) Do czytania jego "Króla Leara". "Król Lear". Genialna sztuka. Maestria języka. Prawdziwa cisza przed burzą... jak to bywa w dramacie.



W takim razie "the calm before the storm" to bardzo trafne określenie, które pasuje także do nauki języka angielskiego. Po pierwsze, Anglicy to wyspiarze. Po drugie, obserwacja morza, oceanu, to naturalna czynność żeglarzy... A  Anglicy to właśnie naród żeglarzy. Po trzecie, płynąc przez morze skojarzeń, rozbijamy obóz na bezludnej wyspie... gdzie jesteśmy już tylko my. I zaczynamy robinsonadę, przygodę dla wytrwałych z nauką języka angielskiego. Ulubiona powieść? I znowu rzut w kierunku literatury angielskiej... Może "Robinson Crusoe"? Nie. To jednak byłoby za proste... Zbyt proste... Robinson nie był najlepszym nauczycielem, tak swoją drogą.:)



Na szkoleniach i konferencjach dla lektorów języka angielskiego spotykam ich często. Kogo? Brytyjczyków, rzecz jasna. "Native speakerów", czyli rodzimych użytkowników języka. Jeden z nich, podczas mojego wykładu dla nauczycieli, tak właśnie zareagował na zdjęcie morza, którym zilustrowałam przykład zmian w nauczaniu. "The calm before the storm", tak właśnie powiedział. I miał rację... Przejście od nauczania analogowego do cyfrowego zawsze poprzedza... cisza przed burzą. Ale ten londyńczyk, powiedział też to, co mu pierwsze przyszło na myśl... Powiedział to instynktownie... Poza nim nikt nie skojarzył obrazu pozornie spokojnego morza z... burzą. I z etapem aż tak daleko idących zmian. A uczenie innych języka angielskiego, uczenie cyfrowe, wymaga od nas zmian. Przestawiamy się całkowicie. I z ciszy... wpadamy w sam środek szalonej, tropikalnej, szekspirowskiej... burzy.:)