2017-04-19

Językowa przygoda! Angielski dla mam!


Językowa przygoda!

Już niedługo wakacyjne wyjazdy... I wiele okazji do rozmawiania w języku angielskim!

💭Chcesz poćwiczyć przed podróżą?
💬Chcesz przełamać barierę językową?
A może, po prostu, chcesz świetnie spędzić czas przy filiżance aromatycznej kawy?

Zapraszamy wszystkie mamy! 
Konwersacyjny angielski dla początkujących, poziom A1.

W każdą sobotę, od 22.04. do 17.06.2017 r.
godz. 11.00 - 12.45

Gdzie?
W siedzibie szkoły językowej:
Enjoy FBT
ul. Westerplatte 68/3
Świdnica
zapisy do piątku, 21.04.2017 r.: tel. 608 306 241

Cena: dla mam uczniów Cyfrowej Klasy FBT - 139 zł za miesiąc (razem: 278 zł)
dla mam - 149 zł (razem: 298 zł)
*8 spotkań, w każdą sobotę

Bardzo serdecznie zapraszamy!

Enjoy the coffee!

2017-04-14

Happy Easter!


Radosnych, pogodnych i rodzinnych świąt życzę wszystkim moim klientom. Mam nadzieję, że dobra energia tych świąt zostanie z nami jak najdłużej.

Happy Easter!

Renata Fiszer, Enjoy FBT - Szkoła Języków Obcych

2017-03-31

Enjoy the coffee!


Już niedługo wakacyjne wyjazdy... I wiele okazji do rozmawiania w języku angielskim!

💭Chcesz poćwiczyć przed podróżą?
💬Chcesz przełamać barierę językową?
A może, po prostu, chcesz świetnie spędzić czas przy filiżance aromatycznej kawy?

Zapraszamy wszystkie mamy! 
Konwersacyjny angielski dla początkujących, poziom A1.

W każdą sobotę, od 22.04. do 17.06.2017 r.
godz. 11.00 - 12.45

Gdzie?
W siedzibie szkoły językowej:
Enjoy FBT
ul. Westerplatte 68/3
Świdnica
zapisy do 20.04.2017 r.: tel. 608 306 241

Cena: dla mam uczniów Cyfrowej Klasy FBT - 139 zł za miesiąc (razem: 278 zł)
dla mam - 149 zł (razem: 298 zł)
*8 spotkań, w każdą sobotę

Bardzo serdecznie zapraszamy!

Enjoy the coffee!



2017-01-17

On Monday morning

On Monday morning...

W tym miejscu skończyłam poprzedni wpis o Londynie. Właśnie w poniedziałek rano dotarliśmy pod drzwi naszej szkoły językowej. Pamiętam, że było parę minut przed dziewiątą, ale szkoła była już czynna. Po raz pierwszy od dwudziestu czterech godzin mogłam odetchnąć z ulgą. Otwarte! Open! 

To był dobry poniedziałek dla całej naszej trójki. I like Mondays! Szczęśliwie znaleźliśmy zakwaterowanie w pobliżu u rodziny współpracującej z naszą szkołą. Napisaliśmy testy (Entrance Test). Zostaliśmy przydzieleni do grup (każdy do innej). I mogliśmy, nareszcie, rozejrzeć się wokół. 👀 Wow! Jestem w Londynie.


Szkoła, London Study Centre, polecona mi przez koleżankę, która była tam rok wcześniej, wydała mi się przyjazna, ale zatłoczona. Wielu studentów z całego świata, mieszanina języków, feeria kolorów podczas wyjątkowego, upalnego lata w Londynie. Różnorodność! Sale nieduże, z pojedynczymi stolikami dla każdego, ale stoliki ustawione obok siebie. I całkowity zakaz mówienia w języku ojczystym na zajęciach, gdyż lektorzy to native speakerzy, czyli, w większości Brytyjczycy - a nawet - w większości Londyńczycy. Dostaliśmy już podręczniki Headway i... Droga wolna. Możemy ruszać na podbój Londynu!

Greenwich, Downing Street, Cutty Sark, Londyn 1990

W trakcie zajęć okazało się, że nasz lektor ma zwyczaj (każdy tutejszy lektor ma taki zwyczaj), że zaprasza grupę do pobliskiego pubu. Przy wspólnym stole, w luźnej pogawędce łatwiej jest porozmawiać w obcym języku. Łatwiej przełamywać barierę językową. 

Pamiętam, że pierwsze dwa tygodnie były bardzo trudne, jeśli chodzi o mówienie i porozumiewanie się z innymi. Przyzwyczajeni w rodzimej szkole do oceniania i do tego, że mamy mówić bezbłędną angielszczyzną, blokujemy się. Pamiętamy gramatykę i składnię, ale ulatują nam słowa. Dla mnie kołem ratunkowym na tym etapie było słuchanie innych. Przez całe dwa tygodnie słuchałam... I słuchałam. I słuchałam. Na końcu języka miałam już jednak całe teksty z angielskich piosenek. Przychodziły do mnie w różnych sytuacjach. Ratowały. I... podpowiadały całe zdania! Wystarczyło je tylko powiedzieć. Aż wreszcie - przemówiłam. (!) 

Ogromną zaletą mieszkania u angielskiej rodziny jest też to, że możemy rozmawiać poza szkołą. I nawet jeśli w szkole językowej słuchamy innych, to na miejscu, w domu, musimy porozumieć się z domownikami. Miałam jeszcze to szczęście, że za ścianą pokój wynajął hiszpański student z naszej szkoły. To właśnie z Oskarem rozmawiałam najwięcej po angielsku, a wspólne zwiedzanie Londynu i after party w London School of Economics (Oskar był studentem ekonomii), dostarczało stale okazji do rozwijania języka obcego. I porównywania siebie z innymi, co też jest cenne, jeśli chcemy mówić lepiej. I lepiej. I lepiej. 

Wyjście w świat, porównanie swoich możliwości z innymi i podjęcie wyzwania: Tak, chcę mówić w tym języku! - to najlepsze, co możemy zrobić dla własnego językowego rozwoju. Practice makes perfect, mawiają Anglicy. I mają rację. Nie można nauczyć się jazdy na nartach bez wyjścia na stok. Nie można zacząć pływania bez wejścia do basenu. I tak też nie można nauczyć się mówić po angielsku bez stałych konwersacji. 

Wytrwałości i przyjemności w dążeniu do celu życzę wszystkim, którzy naprawdę chcą mówić po angielsku. 

Enjoy!
Renata Fiszer










2016-12-23

Merry Christmas



Pogodnych, spokojnych i rodzinnych świąt Bożego Narodzenia życzę wszystkim moim uczniom, rodzicom i klientom,
Renata Fiszer, Fiszer Business Translations

Wishing you a Merry #Christmas, bright and shine. 🎄 May your life be filled with happiness and joy🔔

fiszer.langlion.com
cyfrowaklasafbt.blogspot.com
fiszerbusinesstranslations.blogspot.com

#Christmas #cyfrowaklasafbt #languageschool #English #wishes #Świdnica #fiszer

2016-11-22

My London

Zamykam oczy... Mam teraz dziewiętnaście lat (pamiętajcie, że właśnie zamknęłam oczy 😉). Trzymam w ręku bilet lotniczy. London. Heathrow Airport. 👀  Bedę lecieć, po raz pierwszy w życiu, polskimi liniami lotniczymi LOT. Będę lecieć, w ogóle, po raz pierwszy w życiu, samolotem. Wybrałam nawet dzień na wylot, wtedy wydawało mi się, że lepszego nie znajdę... Niedziela. SUNDAY. Taka piękna, dźwięczna nazwa. Pełna słońca... I tu akurat nie pomyliłam się tak bardzo...

Ląduję z dwójką młodszych przyjaciół na lotnisku Heathrow. Emocje. Wylądowaliśmy. Szczęśliwie. Jest początek lipca. Pełnia lata i mojego szczęścia (zdałam maturę i jako laureatka olimpiady językowej mam wolny wstęp na wybrane przeze mnie studia - w tym czasie wszyscy znajomi piszą właśnie egzaminy wstępne!). Przyleciałam do Londynu do szkoły językowej na miesięczny kurs w ramach Summer School. Dopiero okaże się, że moja podróż potrwa trochę dłużej... W Londynie zostanę na całe trzy miesiące. 😍



Wszystko zaplanowałam. Dużo, dużo wcześniej. Przez ostatnie cztery lata liceum uczyłam się języka angielskiego. Uwielbiam ten język. Chłonę go. Słucham namiętnie angielskich piosenek. Uwielbiam Kate Bush, Annie Lennox, Sade, Sinead O'Connor. Tłumaczę teksty piosenek (dla siebie i znajomych). Po prostu, czuję, że to mój język, choć wciąż jest mi jeszcze trochę obcy... LONDYN TO MOJA NAGRODA SPECJALNA.  Ufundowali ją moi rodzice. Za wyniki w nauce pozwolili mi wybrać nagrodę... 

Ale wróćmy na Heathrow. Pamiętam, że to było coś! Olbrzymia płyta lotniska. Rękaw do którego wysiedliśmy. Ruchome schody. I odprawa celna. Wszyscy już przeszli. No, prawie wszyscy... Ja zostałam. Ja to mam szczęście! Właśnie widzę siebie pokazującą potwierdzenie na wykupiony kurs językowy w londyńskiej szkole. Nerwowo szukam funtów, aby pokazać, że mam przy sobie pieniądze. Wyjmuję zaproszenie ze szkoły. Oj,  nie spodobała mi się ta scena. A wróciła do mnie właśnie teraz... Oj, było gorąco. I musiałam mówić po angielsku z Brytyjczykami, po raz pierwszy w życiu...



Potem, po wyjściu z lotniska, okazało się, że szkoła w niedzielę jest zamknięta (!). Musimy poczekać do jutra. Cóż... Wyjściem awaryjnym w tej bardzo już skomplikowanej sytuacji jest tzw. telefon do przyjaciela, przygotowany na tzw. czarną godzinę ("czarna godzina" nadeszła jako pierwsza). Dzwonię więc do bardzo sympatycznej starszej pani, Irlandki, która jest znajomą mojego wujostwa z Polski. Oczywiście, pani mówi tylko i wyłącznie po angielsku, a ja, przypomnę, rozmawiam przecież po raz pierwszy w życiu po angielsku przez telefon.

Udało się! Zrozumiałam co do mnie powiedziała. Musimy tylko dojechać metrem na drugi koniec Londynu. Przyjedzie po nas na stację metra takim malutkim, trochę dziwnym samochodem. Tylko... jak tam dojechać? Cóż, koniec języka za... przewodnika. Jedyna osoba na kolejnej już pustawej stacji metra, którą mogę zapytać to... Hmmm... W czasach Harrego Pottera powiedziałabym - Hagrid - ale wtedy nie było jeszcze na świecie Harrego Pottera. No więc, Hagrid. Umówmy się, że tak wyglądał. I bardzo grzecznie odpowiedział na moje pytanie: "Jubilee Line". I... co to jest  to "jubilee"? No, bo "line" to sprawa jasna. Dopytuję i słyszę słowo "grey". YES! Thank you very much. Zrozumiałam. Kolor "szary" lubię do tej pory. To kolor lini metra. A co znaczy "jubilee"? Sprawdźcie. :)

On Monday morning... Rano, w poniedziałek... docieramy do szkoły językowej. Ale to już jest temat na kolejny wpis na blogu. Do usłyszenia... 

See you. 💚 Renata